Trwa ładowanie...

"Pełne obłożenie, ogromne wzrosty". Nie tylko gruźlica i HIV zaatakowały Polaków

Od dawna nie było tak wielu zachorowań. "Pandemia zostawiła wyrwę w naszej odporności"
Od dawna nie było tak wielu zachorowań. "Pandemia zostawiła wyrwę w naszej odporności" (Getty Images)

Wiele osób traktuje ją jak chorobę historyczną. Tymczasem co roku na gruźlicę zapadają ok. trzy tysięce Polaków. Lekarze alarmują, że w ostatnim okresie mamy gwałtowny wzrost zachorowań. - Szpitale gruźlicze powoli dobijają do końcówki wolnych łóżek - mówi dr Paweł Grzesiowski. A to niejedyny problem - jest więcej przypadków HIV, ospy i zakażeń paciorkowcami. Polacy walczą też aktualnie z grypą i COVID.

spis treści

1. Mamy sezon skumulowanej aktywności wirusów

Ostatnie miesiące są wyjątkowo ciężkie dla polskich pacjentów. To najwięcej zachorowań na grypę od lat.

Z danych Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego-PZH wynika, że od początku sezonu na grypę zachorowały ponad cztery miliony Polaków, u 25 tys. przebieg był na tyle ciężki, że konieczna była hospitalizacja. Niepokoi też wysoka liczba zgonów - z powodu grypy zmarło 112 pacjentów.

Zobacz film: "Ukraina walczy z epidemią gruźlicy. jak rozpoznać tę chorobę?"

Nie odpuszcza też COVID - ponad 2,5 tys. pacjentów wymaga aktualnie hospitalizacji. Jak wyjaśnia minister zdrowia, za wzrosty obecnej fali covidowej odpowiada przede wszystkim subwariant Kraken, który stanowi już 21 proc. wszystkich zakażeń.

- Wkrótce powinniśmy osiągnąć szczyt zakażeń - wzrosty zaczynają już hamować - zapewnia Adam Niedzielski.

Wysoka liczba zakażeń niestety przekłada się na liczbę ofiar. Tylko w ostatnim tygodniu z powodu COVID-19 zmarło 18 osób, a z powodu współistnienia COVID-19 z innymi schorzeniami - 40.

2. Pandemia zrobiła wyrwę w naszej odporności

Okazuje się, że do gry wchodzą również inne patogeny. Lekarze notują wzrost pacjentów z HIV.

- W naszym punkcie konsultacyjnym widzimy ogromne wzrosty w zakresie różnych chorób - od stycznia mamy czterokrotnie więcej przypadków HIV. To może wskazywać, że mamy teraz do czynienia z takim wyrównawczym zjawiskiem w związku z większą mobilnością ludzi. Te zakażenie są w głównej mierze wynikiem nieostrożnych kontaktów seksualnych - mówi dr Paweł Grzesiowski, pediatra, immunolog, ekspert Naczelnej Rady Lekarskiej ds. zagrożeń epidemicznych.

Rośnie liczba zachorowań na gruźlicę
Rośnie liczba zachorowań na gruźlicę (Getty Images)

- Mamy też bardzo dużą aktywność ospy wietrznej - liczba zachorowań wróciła na poziom sprzed pandemii, czyli mamy ok. 200 tys. przypadków na rok. To jest bardzo duży problem społeczny. Chorują głównie dzieci, ale także dorośli, a u nich choroba może mieć cięższy przebieg. Jest też dużo zakażeń paciorkowcami i gronkowcami - wyjaśnia lekarz.

- Wydaje się, że te bakterie teraz zaatakowały z większą siłą, tak jakby pandemia jednak zrobiła jakąś wyrwę w naszej odporności. Rosną też choroby przenoszone w wyniku mobilności, typu borelioza czy kleszczowe zapalenie mózgu - dodaje dr Grzesiowski.

3. Kończą się łóżka w szpitalach gruźliczych

Jeszcze mocniej niepokoi powrót gruźlicy, która w Polsce była uważana za chorobę w zasadzie wyeliminowaną. Już w ubiegłym roku WHO alarmowała, że po raz pierwszy od wielu lat na świecie doszło do gwałtownego wzrostu zachorowań na tę chorobę. W 2021 r. na gruźlicę zachorowało 10,6 mln osób, a 1,6 mln zmarło z jej powodu.

Dr Grzesiowski podkreśla, że gruźlica i wojna zawsze idą ze sobą w parze. Zdaniem eksperta jest to związane przede wszystkim z migracją do Polski i przez Polskę ludności z państw, gdzie jest więcej zachorowań.

- Szpitale gruźlicze powoli dobijają do końcówki wolnych łóżek. W szpitalu w Obornikach jest ponad 60 miejsc i mają teraz pełne obłożenie, podobnie jest w Jaroszowcu - alarmuje ekspert. - Musimy pamiętać, że w Polsce mamy wyznaczone konkretne placówki leczące pacjentów z gruźlicą. Jednak tych łóżek gruźliczych nie jest wiele, w związku z tym, że liczba zachorowań spadała, wiele oddziałów było zamykanych.

- Jeśli spojrzymy na mapę, to wschodnia Polska, czyli województwa podlaskie, lubelskie, podkarpackie mają dwa razy więcej zachorowań niż województwa zachodnie, czyli nawet sam kontakt przygraniczny z Białorusią, Ukrainą czy Litwą ma przełożenie na zachorowalność. To nie jest tylko kwestia wojny, bo nie mamy szpitali pełnych wyłącznie Ukraińców. To są w dużej mierze chorzy z Azji Południowo-Wschodniej, Afryki, m.in. z Wietnamu, Nigerii. Na przykład w szpitalu w Jaroszowcu jest jeden pacjent z Ukrainy na 60 chorych z gruźlicą - podkreśla lekarz.

- Widzimy, że powoli rośnie też liczba zachorowań wśród Polaków. Chociaż okres wylęgania gruźlicy jest długi - średnio to jest dwa-trzy lata, więc my zobaczymy te skutki w polskiej populacji dopiero w 2025 r. - dodaje ekspert.

4. Największy problem to bakterie lekooporne

W Polsce co prawda szczepienia przeciwko gruźlicy są obowiązkowe, ale poziom ochrony z czasem jest słabszy.

- Pamiętajmy, że w Polsce szczepimy noworodki i to szczepienie działa ok. 15-18 lat. Ten poziom ochrony u dorosłych jest słabszy, czyli osoby zaszczepione mają pewną odporność, ale jeżeli zetkną się z prątkiem gruźlicy w masywnej ilości, to nie zabezpieczy ich przed zachorowaniem - wyjaśnia dr Grzesiowski.

- Przy czym warto podkreślić, że zakażenie i zachorowanie to dwie różne kwestie. Wiele osób jest zakażonych i jest nosicielami prątków gruźlicy, ale nie choruje. Dopiero w momencie zachwiania odporności, choroby towarzyszącej, przemęczenia, niedożywienia, prątek się budzi i powoduje pełnoobjawową chorobę - dodaje immunolog.

Rozpoznanie choroby utrudnia brak typowych objawów przez długi okres.

- Poza przewlekłym stanem zapalnym, który się objawia nocnymi potami, osłabieniem, utratą masy ciała, nie ma innych charakterystycznych dolegliwości. Kaszel, bóle w klatce piersiowej - pojawiają się, dopiero kiedy rozwinie się gruźlicze zapalenie płuc, najczęściej w takiej fazie diagnozujemy pacjentów - wyjaśnia dr Grzesiowski. - A leczenie jest bardzo obciążające, chorzy co najmniej miesiąc spędzają w szpitalu, przez pół dostają aż cztery antybiotyki przeciwgruźlicze. Mogą wystąpić dodatkowe powikłania jak zapalenie opłucnej czy ropniak.

Dr Grzesiowski podkreśla, że w kontekście gruźlicy największym zagrożeniem są bakterie lekooporne. Ukraina ma jeden z najwyższych wskaźników gruźlicy wielolekoopornej na świecie. W 2020 r. w Ukrainie ponad 32 proc. wszystkich potwierdzonych przypadków dotyczyło gruźlicy opornej na ryfampicynę lub wielolekoopornej.

- Rzeczywiście najbardziej niepokoi nas gruźlica oporna na leczenie, czyli gruźlica, gdzie mamy mechanizm oporności na leki przeciwgruźlicze, które tradycyjnie stosujemy. Tu śmiertelność jest znacznie wyższa, sięga nawet 25 proc. To teraz największy problem. Razem z tymi pacjentami docierają do nas przypadki lekoopornej gruźlicy, a te są głównie w Azji - przyznaje ekspert.

Katarzyna Grzęda-Łozicka, dziennikarka Wirtualnej Polski

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Zobacz także:

Nie czekaj na wizytę u lekarza. Skorzystaj z konsultacji u specjalistów z całej Polski już dziś na abcZdrowie Znajdź lekarza.

Polecane dla Ciebie
Pomocni lekarze